Perypetie z dachem a raczej z Dekarzami cd.
Oj ja się mam z tymi Dekarzami, dzisiaj byłam na budowie i krótko mówiąc jestem wkurzona na maksa. Ostatnio pisałam że Dekarz ( nasz sąsiad) nie pojawia się na budowie i robota leży rozgrzebana. Otóż w poniedziałek w tamtym tygodniu Piotrek zadzwonił do niego i kulturalnie go opieprzył. Plan był taki że jak to nie pomoże to ja za 2 dni do niego dzwonię o opieprzam go w mniej kulturalny sposób. Ale o dziwo pomogło. Przyszli w środę, (czwartek było święto) potem byli w piątek ale padało więc pojechali do domu, w sobotę ich nie było , w poniedziałek byli ale że była ładna pogoda to z relacji mojej babci zamiast robić to korzystali ze słoneczka i na ławeczce siedzieli (no nic ale pomyślałam że skoro są to napewno coś tam zrobią) wczoraj dzwoni że już skończyli. Więc szczęśliwa jadę z ojcem na budowę i co widzimy Panom zapomniało się chyba lukrany i kukawki blachą obrobić a przy kominie widać prześwit . Totalna masakra. Dobrze że kasy im jeszcze nie płaciłam. Chyba przestanę mu mówić dzień dobry. Jestem wkurzona bo wszyscy sąsiedzi mówili że jest drogi ale bardzo solidny. A teraz wyjdzie że zapłacę drogo za chałturę.